Myślę, że znalazłem kraj, w którym w końcu mógłbym zdać praktyczny egzamin na prawo jazdy. Ale co z tego, jeśli bałbym się jeździć? Przynajmniej w Atenach.
Tutaj na drodze obowiązuje zasada kto szybszy i większy. Niestety to nie stereotyp.
Żeby przejść przez jezdnię należy poczekać aż wszyscy przejadą. Logiczne. Na przejście ruchliwego pasa Leoforos Kifisias zarządzający zielonym światłem daje aż 5 sekund.
Zawsze jak się zbliżam do przejścia dla pieszych myślę sobie, że w Polsce według nowego prawa kierowca już powinien się zatrzymać. W Atenach wielokrotnie zdażyło mi się, że wyszedłem na zebrę, a nadjeżdżający z daleka samochód zaczął migać światłami i dodał gazu tak, że jedyne co mogłem, to uciekać.
Znajomy Grek twierdzi, że nie zakłada kasku jeżdżąc na motorze, bo wedle popularnej opinii byłby to przejaw jego słabości.
Mam wrażenie, że lepiej jest nawet w Indiach, gdzie zawsze udawało mi się jakoś stać się częścią tego ulicznego chaosu.
Kilka dni temu czekając na autobus przy dużej drodze, słyszałem dobiegające niewiadomo skąd miauczenie. Nagle przy poboczu zatrzymał się młody motocyklista i pobiegł na wąski pas zieleni po środku. Wtedy zobaczyłem tam malutkiego, przestraszonego kota, który próbował się stamtąd wydostać. Motocyklista chciał go uratować przed kołami samochodów. Niestety nie zdążył.
Dzisiaj za to obserwowałem, jak taksówkarze cierpliwie czekali, aż drogę pieszo przekroczy ptak ze złamanym skrzydłem.
Na zdjęciu autor próbujący przekroczyć Leoforos Kifisias. Fot. Katarzyna Gach